Quantcast
Channel: Macaroni Tomato
Viewing all articles
Browse latest Browse all 41

Poszetka w polityce.

$
0
0






Pamiętam opowieść znajomego, szefa dużego salonu z męską modą w Warszawie, który ubiera ważnego polskiego polityka, jak wyglądają zakupy VIP’a. Otoczony świtą doradców VIP jest bity po łapach za każdym razem gdy ta zawędruje po coś ciekawszego niż szary, ewentualnie granatowy garnitur, takiż krawat, koszula biała, niebieska lub niebieska w drobny wzorek.  W kwestii stroju politykowi nie wolno zbyt wiele. Przesadna dbałość o wygląda może być odczytana jako narcyzm i ekstrawagancja.  Trudno mówić o wrażliwości społecznej ubranym w sobolowe futro.

Garnitur w polityce trzyma się jeszcze mocno. Krawat też, choć coraz częściej politycy, nawet przy okazji ważnych wystąpień, go nie zakładają. Pewnie to wynik podszeptów speców od wizerunku, choć mnie akurat widok premiera bez krawata występującego na trawniku przed kancelarią razi, biorę to za zbyt nachalną próbę bratania się z wyborcami.

Jest jednak jeden element garderoby, przeze mnie uwielbiany, którego politykowi zdecydowanie nie polecam. Chodzi o poszetkę. Mały kawałek materiału (najczęściej jedwabiu) wetknięty w kieszonkę piersiową (błędnie zwaną butonierką) robi ostatnio furorę. Krawaciarze z Como, których niedawno odwiedzałem, powiększają swoje kolekcje poszetek (i szali) systematycznie zmniejszając wybór krawatów. Ot, taki trend. Na luz, na spontan, na wygodę.  „Pochette is a new tie” słyszałem zewsząd.

Ale czy politykowi wypada? Moim zdaniem nie… Poszetka nie jest elementem służbowego „munduru” mężczyzny. Stanowi dodatek świadczący o szczególnej dbałości o wygląd. A czy to dobry komunikat dla wyborcy? W polityce lepiej sprawdza się mężczyzna elegancki hołdujący zasadom „mniej to więcej” niż dandys.

W tym kontekście warto prześledzić garderobę Janusza Palikota. Kiedyś najlepiej ubranego polityka w Polsce widywało się bodaj zawsze z poszetką, zresztą świetnie dobraną (a to niełatwa sztuka). Jednak odkąd zaczął chodzić pod rękę z Ikonowiczem zaczął ubierać się koszmarnie…  Zmianę wizerunku rozumiem, a pozbycie się poszetki wręcz popieram.

Z najnowszej historii mamy inny pozytywny przykład „poszetki w polityce”.  Najczęściej białe, prosto, z wyczuciem i dyskretnie nosił je prezydent Lech Kaczyński (zresztą znakomicie ubrany odkąd został głową państwa). Na tym stanowisku, poszetka nie raziła. Była jakoś w zgodzie w powagą urzędu.

Na drugim biegunie mam nieszczęsnego miłośnika poszetek, europosła (jakiej teraz partii?) Ryszarda Czarneckiego. Kiedyś widywałem go w poszetkach zrobionych z tego samego materiału co krawat (sic!). Rozwinął się stylowo i wybiera teraz poszetki z tego samego materiału co koszula… Zbrodnia tylko nieco mniejsza niż pierwsze wprawki. Pan poseł stara się bardzo, ale z opłakanym skutkiem. Mało wyrafinowany, nudny wybór poszetki to jedno. Sposób noszenia to drugie.

Wystudiowane ułożenia należy zostawić kelnerom z dworcowych bufetów. Poszetka (zresztą tak jak krawat) nie znosi symetrii.  Mam też niejasne wrażenie, że erekcja poszetki widoczna na zdjęciu to wynik jakiegoś usztywnienia… Rolę viagry pełni pewnie odpowiednio przycięty kartonik. Ale to tylko moje spekulacje.  Panie pośle…. Błagam o moment samorefleksji. Jeśli nie przekonują Pana argumenty natury estetycznej, to może podziała taki- poszetka, zwłaszcza tak ułożona, odciąga uwagę od pana twarzy i od tego co ma pan do powiedzenia.

Cała rola męskiego stroju, dodatków, odpowiedniego doboru kolorów i kroju, to danie poczucia harmonijnej sylwetki, niezakłócone prowadzenie oka obserwatora do naszej twarzy, a w końcu wzmocnienie ekspresji i przekazu.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 41